sobota, 14 grudnia 2013

Niby, gdyby, aczkolwiek..

W moim życiu nadszedł czas wielkich zmian. Nadszedł i.. tak właściwie to na tym się kończy. W praktyce moje siły opadają poniżej zera i cudem jest dla mnie to, że mam siłę podnieść się z łóżka. To totalny absurd. Mając naście lat tworzę dookoła siebie zamknięty krąg, który z każdym dniem coraz to bardziej się zacieśnia. Nie potrafię wyjść poza jego granice. Zaczynam się dusić. Owszem, są chwile w których czuję się silna. Wydaje mi się wtedy, że cały świat należy do mnie, że mogę przenosić góry, ale rzeczywistość jest brutalna.. Są to tylko momenty skutecznego pocieszenia, które trwają niezwykle krótko. To gra pozorów. Moją codzienność wypełnia chora darmowa, amatorska gra aktorska.. Gdyby mi za nią płacono już byłabym milionerką.. :) Jak najbardziej zdaję sobie sprawę z tego, że wylewam swój żal, że marudzę, wiem, że takie jest życie, że muszę wziąć się w garść, naprawdę. Wiem i rozumiem. Tylko to nie jest takie proste jakby się mogło wydawać. Dlaczego? Otóż całą sobą czuję, że te cholerne zmiany nie są mi potrzebne w najmniejszym calu. Są zupełnie zbędne, lecz niestety nieuniknione. Nie chcę ich, odpycham od siebie wszelkie myśli. A kiedy już się z nimi zmierzę.. bywa bardzo różnie. Nazywajmy rzeczy po imieniu- popierdoliło mnie totalnie. Rozczulam się przy ostrych kawałkach rockowych, śmieję się przy smutnych balladach.. Nie mogę się na niczym skupić. Nie mogę czytać, pisać. Nawet patrzenie się w monitor sprawia mi problem. Moje zdrowie podupada, a ja.. Chcę stanąć na przeciw temu wszystkiemu.. czuję się taka maleńka wobec problemów, które stanęły na mojej drodze. Przeraża mnie wizja dalszego.. a tak właściwie to- dalszej- egzystencji. Nie widzę tego. Boję się obudzić każdego dnia rano, ponieważ wiem, że po raz kolejny zmierzę się ze wszystkim od samego początku. To niesamowite, że my- ludzie- jesteśmy zdolni do wytwarzania tak nieszablonowych więzi, że potrafimy budować coś tak niezwykle silnego.. to fascynujące. Piękne, lecz jednocześnie niezwykle tragiczne.. Bo potrafimy wszystko spieprzyć w przeciągu ułamka sekundy. Jesteśmy jak ułomne dzieci pośród tłumu, które nie wiedzą którą z dróg należy wybrać, mimo tego, iż doskonale znamy wszystkie ścieżki które nas otaczają, jednocześnie uciekamy donikąd, nieważne jak, gdzie i kiedy, ważne żeby uciec. Mariaż zasranych uczuć, które targają niejedną duszą, sercem i umysłem, które niszczą nasze psychiczne zdrowie, niwelują doszczętnie wnętrzności, szpecą ciało. To przeklęta farsa. Apogeum beznadziei życia. Dziadostwo bytu, lecz niby- do przeżycia.


"It's been seven hours and fifteen days since u took your love away [...] 'Cause nothing compares, nothing compares to you.. It's been so lonely without you here.."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz